Info
Ten blog rowerowy prowadzi tlenek z miasteczka Grzechynia k/ Maków Podhalański. Mam przejechane 19304.49 kilometrów w tym 216.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.77 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 176459 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2020, Luty1 - 0
- 2016, Sierpień8 - 3
- 2016, Lipiec6 - 4
- 2016, Czerwiec1 - 3
- 2016, Maj2 - 5
- 2016, Kwiecień4 - 4
- 2016, Marzec3 - 14
- 2015, Grudzień3 - 5
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 1
- 2015, Sierpień7 - 4
- 2015, Lipiec10 - 5
- 2015, Czerwiec1 - 2
- 2015, Maj2 - 3
- 2015, Kwiecień5 - 9
- 2015, Marzec2 - 3
- 2015, Luty2 - 0
- 2014, Wrzesień3 - 4
- 2014, Sierpień7 - 10
- 2014, Lipiec8 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 4
- 2014, Maj7 - 18
- 2014, Kwiecień5 - 15
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty5 - 20
- 2014, Styczeń1 - 4
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Wrzesień2 - 9
- 2013, Sierpień7 - 53
- 2013, Lipiec7 - 34
- 2013, Czerwiec6 - 24
- 2013, Maj9 - 9
- 2013, Kwiecień8 - 23
- 2013, Marzec3 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień5 - 9
- 2012, Lipiec6 - 8
- 2012, Czerwiec7 - 7
- 2012, Maj8 - 3
- 2011, Listopad3 - 3
- 2011, Październik2 - 2
- 2011, Wrzesień8 - 4
- 2011, Sierpień14 - 14
- 2011, Lipiec10 - 1
- 2011, Czerwiec9 - 0
- 2011, Maj11 - 2
- 2011, Kwiecień8 - 2
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Luty2 - 0
150-199
Dystans całkowity: | 2006.47 km (w terenie 1.00 km; 0.05%) |
Czas w ruchu: | 84:13 |
Średnia prędkość: | 23.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 14594 m |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 167.21 km i 7h 01m |
Więcej statystyk |
- DST 179.00km
- Czas 08:00
- VAVG 22.38km/h
- VMAX 67.00km/h
- Podjazdy 1650m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Gubałówka z ekipą
Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 02.08.2016 | Komentarze 0
Gustav chciał jechać do Zakopanego. Nakreśliłem dla niego ciekawą pętle https://goo.gl/maps/jXeErwLz18F2
zaliczając większość ciekawych hopek w tamtejszych okolicach
W sobotę o 3:00 w nocy ruszyłem z domu do Zawoi, gdzie miałem dołączyć do niego, i nowo poznanego Kamila.Spotykamy się dopiero grubo po 4. Razem kręciliśmy spokojnym tempem przez Krowiarki, dalej Jabłonkę do Czarnego Dunajca. Jest ok. Po dłuższej przerwie na rynku Czarnego Dunajca i wizycie w piekarni kierujemy się na Gubałówkę.
Coś ze mną nie tak, nawet na prostej odstaje od silnej dwójki. Im większe nachylenie tym gorzej. Przegrzewam się. 7 czy 8 rano a ja się przegrzewam!?! Widzę że opóźniam kolegów, więc postanawiam jechać z nimi tylko na Gubałówkę, a tam się wycofać aby nie być kulą u nogi. Jakoś się dotoczyłem. Tam dłuższy postój, skąd zjeżdżamy do Zębu. Tam ekipa zjeżdża w dół robić pętle po górkach, a ja wracam kawałek w kierunku Gubałówki, kupuje zimną wodę i zaczynam powrót. Na szczęście teraz mam dużo w dół. Do Czarnego Dunajca jedzie się sprawnie. Miałem jechać przez Rabkę do domu tak jak na nakreślonej przeze mnie mapie, ale wiatr w plecy do Jabłonki bardziej mi odpowiada i ten odcinek także mogę zaliczyć do udanych. Później zaczyna się 20 km podjazd na Krowiarki. W słońcu. Kręcę powoli, a i tak się przegrzewam. Robię 20 min przerwy w sklepie, ruszam, docieram do początku właściwego podjazdu na przełęcz. 3.2 km do Krowiarek, a muszę to robić na 5 razy bo mi tak ciepło. Ciepło a potu ani kropli. W końcu wymordowany jestem na mecie. Teraz tylko zjazd do domu :) W domu o 14
Dzięki Gustav i Kamil za wyciągnięcie z domu, i sorry za odpadnięcie ale to ewidentnie nie mój dzień. Przed trasą spałem 50 minut budząc się kilkukrotnie (Kolka bratanicy za ścianą :/) Do tego po ciężkim tygodniu i pracy fizycznej byłem zwyczajnie zmęczony. Ale to i tak wszystko nie uprzykrzało mi tak tej trasy jak krem z filtrem przeciwsłonecznym. Podejrzewam że to ten filtr nie pozwolił mi ukończyć trasy. Dlaczego? Zwykle podczas jazdy ręce zalewa pot, nogi oddają ciepło przez pot. Twarz zalana potem, że aż brwi chronią przed dostawaniem się potu do oczu. Tym razem nic z tych rzeczy. Przed jazdą wysmarowałem się, aby nie spalić skóry bo prognozy były bardzo słoneczne. Myślę, że ten filtr nie pozwolił skórze oddychać, ani wydzielać potu. Bo pod takie Krowiarki przegrzewałem się, do tego stopnia że nie szło jechać, a ani kropli potu na twarzy, rękach nogach. Wiem, że jestem slaby, i formy nie ma, a masa za duża, no ale bez przesady. Dla usprawiedliwiania mojej hipotezy kolejny wpis
https://drive.google.com/folderview?id=0B9cLRuckP9...
- DST 157.00km
- Czas 07:06
- VAVG 22.11km/h
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Pokonany przez pogodę-Staszów
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 3
Plan wyjazdu do Sandomierza był już dawno, lecz dopiero teraz zgraliśmy się z terminami. Trasa miała wyglądać mniej więcej tak:
Dzień 1:
Kraków-Proszowice-Kazimierza Wielka-Wiślica-Busko Zdrój-Szydłów-Staszów-Bogoria-Klimontów-Sandomierz
Dzień2:
Sandomierz-Tarnobrzeg-Baranów Sandomierski-Szczucin-Otfinów-Szczurowa-Niepołomice-Kraków.
Miało wpaść ok. 30 gmin i 2 województwa odwiedzone :P
Prognozy nie były optymistyczne, ale ciężko byłoby znowu się zgrać z Łukaszem, to postanowiliśmy zaryzykować.
Start przed 7 okolic Rynku. Pogoda na razie nie jest zła, mocny wiatr, chłodno, około 3 stopnie, ale słońce przynajmniej świeci :)
Tuż po wyjeździe z krakowa słońce gdzieś zanika, wiatr mocno przeszkadza, i palce odmarzają :D
Zapomniałem zabrać tydzień wcześniej do krakowa rękawiczki, więc musiałem po drodze kupic jakiekolwiek, bo palcy już czuć nie było. W centrum ogrodniczym kupiłem od razu 2 pary ogrodniczych+ takie grube nylonowe w obawie przed deszczem bo chmury nachodziły coraz ciemniejsze. Do Buska zdroju wiatr non stop przeszkadzał, z przodu, z boku, no nie pomagał :D + zaczął się deszcz więc w Busku zrobiliśmy przerwę aby się ogrzać, bo tym wiatrem już byliśmy mocno wychłodzeni, a też mieliśmy nadzieję że deszcz przejdzie. Nie przeszedł, tylko zaczęło na chwilę sypać śniegiem, jednak zanim skończyliśmy obiad powrócił deszcz. Jednak wiedząc ze Gustav kręci, trzeba było także jechać dalej. Za Buskiem deszcz zmieniał się w śnieg, i znowu w deszcz, i tak ciągle przez pare km.
W szczerym polu z 10 km za Buskiem zatrzymaliśmy się, przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw kontynuacji trasy a także opcji powrotu.
Pozycji za kontynuacją było kilka, aby wracać też kilka, nie doszliśmy do rozstrzygnięcia więc trzeba było zagrać. Papier, nożyce kamień. Jeśli ja wygram, to jedziemy dalej, jeśli Łukasz, to wracamy. Niestety, wygrałem :D Mój kamień zwyciężył i trzeba było jechać dalej :P
Po 2-3 km wyszło słońce, od razu zrobiło się lepiej, wiatr powodował szybkie schnięcie, jednak utrzymanie pogody nie trwało to zbyt długo. W oddali majestatycznie zbliżała się piękna fioletowa chmura, 20 km przed Staszowem doświadczyliśmy jej potęgi. Przez moment deszcz, nagle grad, a dookoła łąki, pola, nie ma się gdzie skryć, na szczęście średnica kuleczek mała, ale i tak trochę bolało :D Grad zmienił się w deszcz/śnieg i tak lało/sypało przez 20-30 minut. Zanim dojechaliśmy do przystanku, byliśmy znowu mokrzy, a buty i od pasa w dół to całkowicie. Czekając na koniec opadów padła decyzja, że jedziemy tylko do Staszowa, i tam szukamy noclegu, a do Sandomierza pojedziemy w niedziele, pokręcimy w tamtych okolicach, i wrócimy pociągiem. Znowu wyszło słońce, troche przesychamy, stopy tylko dalej w wodzie:/ długo szukamy w miarę taniego noclegu, udaję się pare km za miastem, przynajmniej grzejnik ciepły to się rzeczy wysuszą. Otwieram podsiodłówke, a tam wszystko wilgotne :/ Wodoodporna torba puściła :/ Wilgotne nie przemoczone, to ląduje na grzejnik, a my jedziemy po coś do jedzenia( i picia :v)do centrum. W czasie robienia zakupów kolejny deszcz ze śniegiem, znowu :/. Znowu mokrzy wracamy na nocleg, rozkładamy wszystko do wyschnięcia, oglądamy tv, prognozy pogody, a tu na niedzielę zapowiadają przelotne opady i wiatr :/.
Chcemy jechać tylko do Sandomierza, wsiąść w pociąg, i wrócić do Krakowa (wtedy jeszcze byliśmy pewni że pociąg zgodnie z rozkładem z internetu jest). Zadzwoniłem na infolinie, okazało się że pociąg jest, ale nie z Sandomierza, tylko Tarnobrzegu, i nie przystosowany do przewozu rowerów, a babka mówi że to czy nas wpuszczą zależy od konduktora. A pociąg z Tarnobrzega do Rzeszowa, potem przesiadka do Tarnowa, i kolejna przesiadka do Krakowa, co za chory kraj :/
Zmieniamy plany i postanawiamy wracać tą samą drogą, oby tylko szybciej być w domu.
Przez cały dzień ani jednego kolarza czy tam ambitniejszego amatora w kasku, chyba w obawie przed wiatrem i deszczem ze śniegiem :)
Zdjęć prawie nie ma, cieżko robić fotki mając 3 pary rękawic na dłoniach :)
http://pokazywarka.pl/yhfaro/
- DST 156.00km
- Czas 06:11
- VAVG 25.23km/h
- VMAX 65.00km/h
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Gustavem po gminy
Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 3
Mało jeżdżę, za mało, formy nie ma, jednak gdy dostałem sms'a od Sebastiana w sobote czy kręcę gdzieś w niedziele-nie było wyjścia, trzeba było jechać z tym szaleńcem ;) Nie można ciągle odmawiać :)
W sobotę wieczorem dogadaliśmy szczegóły a w niedziele ok 8 dostałem sms'a że Gustav już w Wadowicach.
Wyjechałem kawałek przed niego w stronę Suchej, potem śniadanie u mnie w domu i właściwa trasa od 11:00.
Pogoda idealna do jazdy, dobrze się kręciło najpierw w stronę Osielca, potem odbijamy na Wieprzec, dłuższy podjazd i zjazd do Skomielnej Czarnej i Tokarni.
W okolicach Krzczonowa wyprzedza nas grupa lokalnych kolarzy z KS Luboń. Nie jechali dużo szybciej, na kilku kilometrach uciekli nam może 200-300 metrów. Oni w Lubniu zawrócili na rondzie jak chomiki, a my udaliśmy się w stronę Kasiny.
Pierwszy postój w lokalnym sklepie, 2litry pepsi i 2 góralki za równe 10 zł i dalej w drogę.
Okolice Kasiny jeszcze ładniejsze, te serpentyny w tym słońcu, szkoda tylko że to takie przedwiośnie, bez zieleni, lub jesiennych barw, trzeba wrócić w lepszych warunkach :)
Dalej długo i przyjemnie w dół do Dobczyc a po drodze wpadła moja pierwsza gmina ;)
Przejazd przez miasto bez postojów, dalej Gorzków, Świątniki i Siepraw czyli pagórkowaty teren, Przez przypadek wpadła mi jeszcze gmina Wieliczka (nie wiedziałem że będzie akurat dzisiaj). Gdzieś przed Mogilanami postój w sklepie. Gustav zaopatrzył się na dalszą jazdę, ja jeszcze miałem jednego góralka :P
Wg planu kierunek Kalwaria, aby nie kluczyć i nie nadkładać drogi trzeba było jechać zakopianką kawałek, przyznaje że mi się to nie podobało, nie lubie dwupasmówek jadąc rowerem :v
Na DK52 długo jechałem z przodu, a do tego zaczynałem odczuwać zmęczenie, w końcu to pierwsza dłuższa wycieczka w tym roku, trochę te hopki mi dokuczyły.
Przerwa pod klasztorem, przymierzyłem torbę pod siodło, którą musze sobie dokupić.
Z Kalwarii na Stryszów, hopka 10% na 3-4 razy. W Stryszowie pożegnanie, Gustav odbija na Wadowice, ja wzdłuż jeszcze nie ukończonego zbiornika do Zembrzyc. Zainstalowałem lampki, bo w Zembrzycach już całkiem ciemno, zrobiło się zdecydowanie chłodniej, żeby się ogrzać od Zembrzyc jechałem mocniej. Wielki szacun dla niego za 400+ na tym niepozornym mtb :)
Dzięki za trase, wyciągnięcie z domu bo tak to pewnie siedziałbym i leczył gardło, a tak to wpadło 5 gmin, 156 km. Przetestowałem lampki-zdały egzamin na 5+. Trasa na 1litrze wody, 1,9litra pepsi, i 2 góralkach :)
Trasy do końca nie dorysuje, bo jeszcze tam nie ma oficjalnie drogi choć asfalt pierwszej klasy :)
Fotki 2 od Sebastiana i 2 moje z karty pamięci w telefonie, bo telefon odmówił posłuszeństwa, tak mają te "Solidy" odporne na wode są, ale oprogramowanie co pół roku siada i trzeba przeinstalować....
Zdjęcia
https://www.google.pl/maps/dir/49.7348924,19.62374...
To jeszcze wrzucę mapę gmin, 134 aktualnie, nie porywa, ale rośnie ten zielony fragment :)
- DST 185.00km
- Czas 08:00
- VAVG 23.12km/h
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Jura. Grzechynia-Olsztyn
Sobota, 6 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 4
Pierwotny plan zakładał:
Dzień pierwszy: Dojazd do Olsztyna, czyli ok 180 km, i jeszcze około 40 km jurajskiego szlaku rowerowego w kierunku krakowa.
Dzień drugi: reszta jurajskiego szlaku rowerowego, oraz powrót rowerem z krk do domu.
Miały być 2 dwusetki z rzędu, a wyszło jak wyszło :/ ale od początku
Start lekko przed 5. O 5:30 miałem być w Zembrzycach po Łukasza i jego młodszego brata. Startujemy i powoli podążamy na wadowice, rozjaśnia się już przed Wadowicami, potem przebijanie się przez gęste mgły przez Zator, Babice. Dalej już Chrzanów, rozkopany chrzanów, jakoś przebijamy się bokami na Trzebinie. W trzebinii odbijamy na Sierszę, Podziwiamy fajną elektrownie w środku lasu. Przejeżdzamy super drogami w lesie z idealnym asfaltem w stronę Bukowna. Tam niepewni drogi pytamy jak najłatwiej dostać się w stronę Częstochowy, dostajemy odpowiedź aby kierować się na Klucze, potem Ogrodzieniec gdzie zwiedzamy zamek, całkiem ciekawy. A dalej już Zawiercie w którym zatrzymujemy się na pizze 60 cm :D. Pełni sił atakujemy Myszków, Poraj, i docieramy do Olsztyna. Tu także zwiedzamy zamek, a właściwie same ruiny, dłużej, bo blisko godzine.
Łukasz zerwał linke przerzutki, dzięki czemu ma tylko najcięższy bieg, co nie wrózy dobrze, a jego brat ma wyraźnei dosyć jazdy, więc decydujemy się na nocleg w Olsztynie. Od 19 juz się obijamy na balkonie, podziwiając zamek z dalsza.
Wieczorem wpadliśmy na pomysł, ja atakuje jutro jurę w drugą strone, a oni jadą do czestochowy na pociag do krk, ale to też nie wypaliło. Z środy na czwartek nie spałem nic bo egzamin :D, z czwartku na piątek może 5h, a z piątku na sobote przed jazdą jakieś 3,5h. Zamiast wstać o 6 i jechać rowerem, postanawiam pospać jeszcze chwile, nie opuszczać kolegów, i razem z nimi wrócić do Krk. Jedziemy o 7:30 do Cz-wy. Znajdujemy dworzec, kupujemy bilety, ale dopiero na 11:11 się udało dostać bilet, więc jedziemy zwiedzić to z czego Częstochowa słynie. Przy okazji były targi rolnicze,bo dożynki. Super ciągniki, aż by się chciało przejechać takim :D.
Wracamy na dworzec, pakujemy się do pociągu, przez ciasne drzwi, z trudem wieszamy rowery i przez 2,5h nuda. 13:40 w Krakowie. Z Krakowa wydostajemy się sprawnie na Tyniec,potem na Skawine. W skawinie zostawiam towarzystwo, aby nie wywierać na nich presji, niech jadą do domu własnym tempem, a ja pojadę samotnie. Oni przez Kalwarie do Zembrzyc, ja wybrałem opcjena Biertowice, Sułkowice, Przełęcz Sanguszki, Zembrzyce i do domu. Przed 17 byłem w domu.
W tym wpisie dystans tylko z soboty, niedzielny dystans w osobnym wpisie, ale już bez opisu.
Wycieczka oceniam na 7/10. Nowe gminy, chyba 12 nowych gmin, nowe tereny, zwiedzone 2 zamki, Jasna Góra, Pogoda idealna, bez deszczu, bez upału, dobrze było, ale to jednak nie to co dwie dwusetki z rzędu po jurze, wiele więcej zamków, oraz wyeliminowanie pociągu. Trudno, zostało za to trochę do zwiedzenia na zaś :P
Gminy:
http://zaliczgmine.pl/img/maps/map-132-s.png
przybyło 12. aktualnie 129. czyli w tym roku już 52 nowe gminy, a końcem 2013 myślałem o tym, żeby do 100 dobić :D
Galeria:
http://pokazywarka.pl/4u1xq8/
http://pokazywarka.pl/r1kevk/
i dzień 2
http://pokazywarka.pl/1hvvt9/
- DST 160.00km
- Czas 06:04
- VAVG 26.37km/h
- VMAX 56.00km/h
- Podjazdy 1149m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Przegibek, guma, Oświęcim
Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 1
Wkońcu coś dłużeszgo i wkońcu nowe gminy.
Wyjazd o 9:30 celem zdobycia wkońcu Przegibka, bo to wstyd tyle przejeżdzać obok i nie być na szczycie.
Na szczycie średnia całej jazdy 23,8. Godzina jeszcze wczesna więc postanawiam kręcić na Oświęcim.
W bielsku złapałem gume, przez przypadek na światłach coś mi strzeliło do głowy, żeby sprawdzić ciśnienie w oponach, przód jak beton, tył calkiem mięki :/
Znalazłem szkiełko w oponie, krótkie ale dętke przebiło, długo zajeło wyciągnięcie, z głupoty napompowalem, zanim zabaralem się do zmiany dętki i ...................... okazało się że nie trzeba jej zmieniać. Jakoś się samo uszczelniło. dopompowalem wiecej, i pojechałem przez Wilamowice i Brzeszcze do Oświęcimia
Samo wulkanizujące się Continentale :D
Dalej już przez Zator do domu.
Słońce trochę przypiekło, grzało mocno od rana. Fotek mi się nawet nie chciało robić, alejest powód by powtórzyć trase :)
Wróciłem ok 16:30 do domu.
Jedyny minus, bidony. Odstawiam je w kąt, chociaż co bym z nimi nie robił, to minimalnie przez gwint czy ustnik puszczają picie, przez co mam znów cały rower uwalony spritem :/ i lepiący.
Rano wyjechałem bez śniadania, zwyczajnie nie chciało mi się niczego jeść, stwierdziłem że zjem coś po drodze, może jakaś zapiekanka w Żywcu czy coś. Ostatecznie zjadłem 2 batony Mars na stacji benzynowej w Zatorze, i tyle :D ponad 100 na zapasach z wczoraj :D Głodny się nie czułem całą drogę :)
Nowe gminy to Wilamowice, Brzeszcze i wcześniej omijany Przeciszów. Pomysły na następne są, w tygodniu nie ma szans, ale jeśli weekend będzie pogodny to może coś się zamaluje na zielono :)
Na szczęście nie musze tak daleko jeździć za gminami jak Gustav :D
- DST 150.90km
- Czas 06:33
- VAVG 23.04km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1335m
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Płasko i nowe gminy :)
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 5
Wczoraj było trochę podjazdów, a dzisiaj miało być za to płasko.
Pogoda zdecydowanie bardziej kapryśna, ale chęć pokręcenia była większa :)
Pobudka ok 6:00, po niecałych 4,5 h snu. Z Łukaszem umówiłem się na 7:30 w Suchej, ale wcześniej musiałem wyczyścic napęd, nasmarować, dopompować koła, i ogolnie przygotować potrzebne rzeczy.
Start się trochę opóźnił, więc dopiero 7:50 z Suchej. Standardowo nad zapore w Tresnej, dolem przez Ślemień. Do tego momentu pogoda była świetna, później już coraz gorzej :)
Dalej kierunek Oświęcim. nudaaaaa straszna, płasko, bez zakrętów. Pierwsze krople wody. Dalej na Polanke Wielką, i przez Wieprz do Wadowic. przed Wadowicami troche nas zlało. Z wadowic na Suchą i do domu.
Jak się okazało, najlepsza pogoda w pobliżu domu, słońce, bez deszczu podobno cały dzień, no ale cóż, przynajmniej są 3 nowe gminy do kolekcji (tak, wiem, szału z gminami to u mnie nie ma, ale popracuje jeszcze nad tym :) )
Ogólne wrażenia dobre, bo ruch na całej trasie znikomy, może troszke chłodno, ale w cienkiej bluzie było optymalnie, i tylu jezior przez dzień to w życiu nie widziałem :D Więcej gadania niż jazdy.
Powrót o 14:40, czyli równe 7h brutto. i wczorajsze podjazdy i dzisiejsza jazda zmieścily się w ciągu jednej doby :)
Zdjęć nie mam, bo telefin odmówił wczoraj współpracy :/
Tyle na dzisiaj, będzie więcej :) (88)
http://zaliczgmine.pl/img/maps/map-132-s.png
- DST 182.00km
- Czas 08:00
- VAVG 22.75km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Mini Tour de Pilsko
Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 7
Pomysł na trase nie mój, Kuba na forum podrzucił plan, i przystałem na jego propozycje.
Wstałem o 6. do 7 zeszło zanim się pozbierałem, wyjeźdzam o 7 z domu, zaledwie 1 stopień Celsjusza, brrr. Spodenki pod kolano, koszulka rowerowa i cienka bluza to trochę było za mało, więc zabezpieczyłem tułów folią, i odrazu było przyjemniej.
Początkowo wogole nie mogłem wejść w rytm. Pierwsza godzina brutto a ja jeszcze w Kukowie, zaczynam obawiać się że nie zdąże, a chciałem jechać z ekipą. Jedyne co pozostało to przyśpieszyć, i to znacząco. Trochę się ociepliło, ściągłem folie i buffa z głowy, i kręciłem ile sił. Na zbiórce w Żywcu jestem 4 min przed czasem, ufff, udało się. Kuba, Tomek i Sebastian już są, i wspolnie czekamy na Funia. Po kilku minutach kręcimy już w 5 os składzie w stronę Milówki, Rajczy i przełęczy Glinne. Tempo dobre, nadązałem aż do właściwego podjazdu pod przełęcz, dalej to już odpadłem, za mocny skład jak na moje siły. Po drodze przyłącza się pewien starszy kolarz, który odłącza się 10 km przed Namestovem. Na szczycie ekipa czeka na mnie, nawet nie chce wiedzieć ile czasu :D. Zjazd i starszy kolarz z Rajczy prowadzi nas boczną drogą w kierunku Namestova. Prosta do Namestova szybko, tak się Tomki rozpędziły, że strach było zosta w tyle :D.
Namestovo postój, uzupełnienie zapasaów, i pora brać się na Korbielów. Podjazd swoim tempem, zostałem za całą czworka, ale caly czas trzymam w zasięgu wzroku wszystkich. TEmperatura może nie jakas straszna 25 st. ale słońce grzeje ostro, a chmurki ani jednej. Przełęcz Glinne, odpoczynek, dosć długi, a potem zjazd. Na najstromszym miejscu niedaleko od szczytu w ciemnym lesie wpadam w dziure w asfalcie, wogole jej nie widziałem, i guma :/. Funio poszedł na przód, a reszta widząc sytuacje została. Zmieniam dętke, co dziwne, dośc szybko się uwinełem, myślałem że zejdzie mi z 20 minut, bo to pierwsza guma w szosie, po ponad 3000 km, a poszło sprawnie. Zjeżdzamy do Jeleśni, uzupełniamy zapasy w sklepie koło karczmy.
Rozstajemy się, 4 osobowa grupa mocarzy postanawia atakować przełęcz u Poloka, a ja zgodnie z planem jade przez Przyborów i Koszarawe do Lachowic a potem wprost do domu.
Pogoda- rano 1*C, poźniej 25 stopni, słońce, ale ogólnie całkiem optymalnie
Ekipa- mocarze, nie wiem skąd u nich tyle sił, ja tyle nie mam :/ Jeszcze raz dzięki za wspolną jazde.
Trasa- bardzo ładna, żywieczcyzna jest piekna, okolice rajczy świetnie. Słowacja też ciekawie. Podobałymi się widkoi. I przejrzystość powietrza była super, Tatry jak na dłoni :)
Czas jazdy brutto 9:34. czas netto nie wiem, wpisany szacunkowo, licznik mi znów padł :/ trzeba będzie pomyśleć nad nowym. Vmax na wjeździe do żywca kiedy licznik jeszcze działał
Nie dokręcałem do 200. Tyle wystarczy. W tym roku zrobiłem swoje 4 dwusetki, dwukrotnie poprawiając życiówke a dzisiejsza wycieczka miała byc rekreacyjna, z pieknymi widokami i taka była.
Dzięki jeszcze raz, no i może do następnego kiedyś?
Zdjęcia
- DST 151.40km
- Czas 05:40
- VAVG 26.72km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1200m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Bez celu :) i nieświadome 150 km
Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 4
Może nie dokońca bez celu. Cel był, Przegibek, przynajmniej z jednej strony, ale już przed Suchą licznik po ponad 2 tygodniach sprawności odmówił posłuszeństwa i przestał działać. Skoro licznik nie działa, to zrezygnowałem z podjazdu, bo ani nie wiedziałbym czasu ile mi to zeszło, ani prędkości podjazdu, a akurat ten podjazd chciałem zmierzyć. Z suchej trasa bez komplikacji,Stryszawa, Kuków, Las, Kocoń dalej przez Ślemień i Gilowice na zapore w Tresnej. Praktycznie caly czas pod wiatr, ale nie jakiś mega silny więc szło ok. Nad zaporą multum ludzi, łódek, rowerków wodnych. Pełno zgiełku więc się zmywam byle dalej. Zapora w Porąbce i odcinek między zaporami podobnie,masa ludzi. Dalej nie wiedząc co z soba zrobić trasa tradycyjnie przez CZaniec, gdzie wkońcu zrobili fajny asfalt do Andrychowa. Jazda bez szału, ale nie tak źle. Z Andrychowa także jak zwykle powielam trase na Wieprz, jednak w międzyczasie postanawaim podskoczyć do Zatora. Lubię ten kawałek drogi, i dobrze mi się jechało. Z Zatora już kierunek dom, ale najpierw Wadowice, w których zrobiłem krótki postój, chciałem wyrwać Łukasza z Zembrzyc żeby jechał mi naprzeciw, a potem wspólnie pokręcimy, jednak nie chciał :/. Więc samotnie podjechałem na Zapore w Świnnej, i w obawie że mnie zleje przyśpieszyłem nieco aż do Tarnawy Dolnej. Na szczęscie sie rozjaśniło, więc odbiłem jeszcze na Śleszowice, Tarnawe Górną, Krzeszów (podjazd mi szedł dośc kiepsko) i zjechałem w Kukowie. Z Kukowa już świetne warunki, temp spadła, więcej chmur więc nie grzało. i wiatr w plecy, tak że Kukow, Stryszawa i Sucha mineły szybko. Z Suchej to już pare minut i byłem w domu.
Trasa powstawała w trakcie jazdy, ale nie żałuje. Fajnie mi się jechało. Start późno bo o 12, w domu o równej 18. czyli równiótkie 6 h brutto. Czas netto wpisany z przybliżeniem, ale raczej nie zawyżam średniej. Vmax też z przybliżeniem, ale myśle że wykonany.
Pełno było dzisiaj niedzielnych kierowców, pełno trąbień itp, ale nie będe opisywał, bo szkoda czasu, i szkoda do tego wracać. Wyjazd udany, zdjęć brak bo telefon mialem prawie rozładowany :/. I tak w nieświadomości zrobiłem dzisiaj 150 km, a mógłbym do tych 200 dokręcić, bo czułem się bardzo dobrze. Cały dystans tylko na porannym śniadaniu, i 2,5 litra napojów gazowanych.
- DST 161.00km
- Czas 07:09
- VAVG 22.52km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1950m
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Namestovo
Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0
Łukasz chciał zrobić pierwsze w życiu 200 km, start rano, o 7 ze suchej kierunek lachowice, w mikro deszczu, póżniej koszarawa jeleśnia i przez korbielów do granicy. Poszło nawet gładko, później spokojnie po słowacji, do namestova i naokoło jeziora orawskiego, czyli tvrdosin i chyżne, jabłonka krowiarki i do domu. Trasa spoko, w domu o 15, wogóle nie zmęczony, bo tempo było spokojne, i nie udało mi się zmęczyć :). Łukasz bardziej zmęczony , ale i tak pobił swój rekord o 5 km na 169. Pogoda super, z początku lekki deszczyk, a potem bezchmurnie. Ogółem udany wypad
- DST 194.64km
- Teren 1.00km
- Czas 08:04
- VAVG 24.13km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 2300m
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Test przerzutki :P
Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 2
Pomysł na trase był już dawno, miałem ją jechać wczoraj, ale z powodu pracy musiałęm przełożyć to na dzisiaj. Wyjazd z domu o 5:40, tak aby chociaż troche było w przyjemnej temperaturze, bo wyskoich temp. nie lubie. Dojeżdzam do Suchej, i stiwerdzam że muszę nieco zwolnić bo średnia 31.0 to troche za dużo, i potem mnie odetnie. Później przez stryszawe, lachowice, koszarawe do Jeleśni, a dalej do Żywca. Tempo spadło, ale i tak było zadawalające bardzo, na wjeździe do żywca 27,9. a na wyjeździe już 28,1. Przez żywiec sprawnie poszło, na rondzie obok browaru w kierunku bielska, i zaraz potem odbicie w lewo do Lipowej. Tam krętą drogą do buczkowic, na rondzie w lewo, i już widze tabliczke szczyrk. Przez szczyrk dużo rozglądania się, podjechałęm pod skocznie, zrobiłęm zdjęcie i w góre na Salmopol. Podjazd pod Salmopol szedł dość różnie, początek nie ciekawie, bo w słońcu, później włączyłem muzyke, przez głośnik, i wyjechałem na raz na szczyt. Znowu przerwa, zadzwonić do domu gdzie jestem. Szybki zjazd do Wisły, zakup wody, później też pod skocznie, i dalej w droge. Dojazd do kolejnego ronda, i na Istebną. Pod kubalnoke podobnie jak pod salmopol, jak zaczeły się serpentyny, to zaczeło się znacznie lepiej. Pod zameczek nie podjechałem, bo i tak tam jeszcze zawitam, to sobie oglądne. Zjazd do Istebnej spokojnie, dalej Koniaków, i męka przez upał, piłem cały czas, 32*C w cieniu, ale przejechałęm koniaków, i kawałek za koniakowem złapałem gume :/. Długo szukałem dziury, pierwszą, szkiełko znalazłem szybko, ale druga, metalowcy kolec nie chciał się odnaleźć. Długo zmieniałem dętke, później pompowanie, i pompka nabiła mi tylko do ok 3 atmosfer :/. Dalej z górki, do Milówki, Węgierskiej Górki, i do Żywca. W Żywcu, w rowerowym napompowałem koło do 5 atm. więc jazda znowu była przyjemniejsza. Z Żywca wydostać się na tym upale nie było wesoło, kolejny kryzys, i kolejne hektolitry wody. Później z Żywca przez gilowice, ślemień, do koconia, lasu. Przez kuków poszło świetnie, 40 km/h, stryszawa wolniej, sucha spoko, a miedzy suchą a makowem mały korek, to na luzie równo z autami. Spaliło mi ręce, i twarz. Rano 10 stopni, przez dzień ponad 30. Co do przerzutki, działa dobrze, fajnie chodzi, zmienia tak jak ma, czyli udało mi się wyregulować. Co do trasy, trasa super, szczególnie od szczyrku, przez salmpol, wisłe, kubalonke, istebną, i koniaków. Podobał mi się też most, niedaleko milówki, ten długi. Dzisiaj mało rowerzystów, pierwszego spotakłem dopiero w Wiśle. Zdjęcia jakieś mam, jeśli znajdę kabelek do tel, to coś wgram, bo miejsca piękne. Widoki z koniakowa, rozległe panoramy sprawiały radość. Gdyby nie przebita opona, było jeszcze lepiej.