Info
Ten blog rowerowy prowadzi tlenek z miasteczka Grzechynia k/ Maków Podhalański. Mam przejechane 19304.49 kilometrów w tym 216.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.77 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 176459 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2020, Luty1 - 0
- 2016, Sierpień8 - 3
- 2016, Lipiec6 - 4
- 2016, Czerwiec1 - 3
- 2016, Maj2 - 5
- 2016, Kwiecień4 - 4
- 2016, Marzec3 - 14
- 2015, Grudzień3 - 5
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Wrzesień4 - 1
- 2015, Sierpień7 - 4
- 2015, Lipiec10 - 5
- 2015, Czerwiec1 - 2
- 2015, Maj2 - 3
- 2015, Kwiecień5 - 9
- 2015, Marzec2 - 3
- 2015, Luty2 - 0
- 2014, Wrzesień3 - 4
- 2014, Sierpień7 - 10
- 2014, Lipiec8 - 4
- 2014, Czerwiec1 - 4
- 2014, Maj7 - 18
- 2014, Kwiecień5 - 15
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty5 - 20
- 2014, Styczeń1 - 4
- 2013, Grudzień1 - 1
- 2013, Wrzesień2 - 9
- 2013, Sierpień7 - 53
- 2013, Lipiec7 - 34
- 2013, Czerwiec6 - 24
- 2013, Maj9 - 9
- 2013, Kwiecień8 - 23
- 2013, Marzec3 - 6
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień5 - 9
- 2012, Lipiec6 - 8
- 2012, Czerwiec7 - 7
- 2012, Maj8 - 3
- 2011, Listopad3 - 3
- 2011, Październik2 - 2
- 2011, Wrzesień8 - 4
- 2011, Sierpień14 - 14
- 2011, Lipiec10 - 1
- 2011, Czerwiec9 - 0
- 2011, Maj11 - 2
- 2011, Kwiecień8 - 2
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Luty2 - 0
>200
Dystans całkowity: | 3023.86 km (w terenie 5.20 km; 0.17%) |
Czas w ruchu: | 120:34 |
Średnia prędkość: | 25.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.00 km/h |
Suma podjazdów: | 30156 m |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 215.99 km i 8h 36m |
Więcej statystyk |
- DST 200.30km
- Czas 07:40
- VAVG 26.13km/h
- VMAX 61.00km/h
- Podjazdy 1480m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Krynica 2016
Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 07.06.2016 | Komentarze 3
Pożyczyłem auto bratu, a musiałem się w niedziele dostać do Krynicy, ponieważ od poniedziałku zaczynam tam zajęcia terenowe. Niby rodzice obiecali mnie podrzucić, bo sami też chcieli się gdzieś przejechać, więc spakowałem plecak i torbę, wsadziłem do auta rodziców, a sam w niedziele o 9 spakowany w repacka ruszyłem na rowerze. Umówiliśmy się na 18.00 w Krynicy.
Aby nie było zbyt łatwo, pojechałem lekko naokoło.
Na początek Krowiarki :)
Oscypków jeszcze nie sprzedają :(
Na podjeździe zrobiło się już ciepło. Jednak to za Krowiarkami morale poszły ostro w dół. Prognoza jednak się sprawdziła i czekał mnie wiatr ze wschodu lub północnego wschodu. Czyli do Starego Sącza droga pod wiatr :).
Tatry były dobrze widoczne na żywo, telefon widzi je bardzo słabo. Ciągle pod wiatr, jednak jedzie się całkiem dobrze. Motywacja jest.
A to już wyjazd z Nowego Targu, po 181 minutach jazdy
To samo miejsce, widok w tył.
Przymusowy postój, pierwszy deszcz, a przy okazji pierwsza i ostatnia przerwa na jedzenie (1 kanapka)Wiedząc że jeszcze ok 120 przed mną, wolałem przeczekać. Zanim trafiłem na wiatę, to już porządnie mnie zlało.
Ruszyłem gdy przestawało padać, woda z jezdni zmoczyła mi dodatkowo buty ale było ciepło, to nie przeszkadzało. W okolicach jeziora Czorsztyńskiego jadący z przeciwka tir, wjechał w wielką kałużę, prawie zrzucił mnie z roweru oraz doszczętnie przemoczył zostawiając dodatkowo na mnie kilogram piasku..........
Na podjeździe przed Krościenkiem słońce grzeje mocno, wysycham. Szybki zjazd do Krościenka, ponieważ...........zaczyna padać. Wpadam do sklepu gdzie kiedyś z gustavem się zaopatrywaliśmy w cukry :) Kolejne 20 minut przerwy, nie jem nic bo jestem wściekły, a na batona nie mam ochoty.
Czas ucieka, trzeba jechać.Telefon w reklamówkę no i jazda!
Po kilku kilometrach wzdłuż Dunajca zaś deszcz!!!!!!!!!!!!!
Widząc ładniejsze niebo przede mną, pedałuje jeszcze mocniej, wiatr nie ułatwia.
Deszcz się kończy, ja lekko mokry kręce dalej.Do końca wycieczki już nie padało.
Płasko, wietrznie, ładnie :)Coraz ładniejJest Sącz.Średnia zadowalająca, pomimo tego wiatru udało się dobry wynik ukręcić
Rynek w Starym Sączu
Coraz ładniej
Jedna z najlepszych miejscówek
Lekko w górę ale............ ale z wiatrem, to i tempo dobre :)
Teraz to już tylko dokończyć "rajze" :)
Muszę tą owijkę poprawić po lewej stronie.......
Szosą można po cichu, bezszelestnie. 8 bar w kółkach więc nawet gumy nie szumią :)
Dr. Karel zalecił więcej górek...........
Słowacja za torami
No i jest!
Koniec. 17.58. Zdążyłem. Od znaku Krynica 35 wiedziałem że zdążę, to zwolniłem aby się nie ujechać.
Rodzice spóźnili się godzinę. Zabrałem plecak i torbę, spakowałem im rower do bagażnika.Brutto 8:58.
Z jedzenia: jajecznica(2 jajka), jedna kanapka, i góralek(taki wafelek) po drodze. Drugiego góralka zjadłem już na miejscu. oprócz tego 4,7 litra słodkich napojów. Pepsi, 3 cytryny i arctic.
Trasa: https://goo.gl/maps/7rAytefDJo52
Wyjazd bardzo udany. Pomimo deszczu było świetnie. Jeden minus, to spalone ręce i nogi. Barwy narodowe utrzymują się dalej, a skóra pewnie zejdzie. Miało być odbicie na Ochotnice przez przełęcz Knurowską zamiast na Krościenko, ale pogoda na tym odcinku była bardzo nie stabilna.
- DST 243.00km
- Czas 09:54
- VAVG 24.55km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 2246m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek w Wiśniczu
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 1
Nie udało się wziąć wolnego na całą sobotę, więc nie pojechałem dookoła tatr, za to trzeba było coś dłuższego w niedzielę przejechać :)
Pomysł zrodził się w sobotę, przypomniałem sobie zdjęcie zamku w Wiśniczu z jakiejś książki jeszcze z liceum, i pomyślałem że to całkiem dobry cel.
Start: 8:00.
Trasa: plus minus tak:
https://goo.gl/maps/dVTV5
(zakończyłem rysować w Zembrzycach, ponieważ..... o tym za chwilę)
Zbiórka z Łukaszem w Makowie, dalej dobrym tempem DK28 do Osielca, potem odbicie i bocznymi drogami do Pcimia, dalej na Kasinę i do Dobczyc. Tempo dobre, na zaporze w Dobczycach lekko ponad 26. Krótka przerwa i lecimy dalej nudnymi prostymi przez Gdów do Gierczyc. Robi się coraz cieplej, słońce wyszło zza chmur, przygrzewa tak że na liczniku ponad 34 stopnie, Odbijamy na Wiśnicz, przez jakieś większe/mniejsze hopki docieramy pod zamek. 15 minut przerwy i lecimy dalej, najpierw w kierunku Limanowej, aż do skrętu w Muchówce na Gdów. Zaraz za tym skrzyżowaniem ukąsiła mnie pszczółka czy też osa, (nie sprawdzałem :)) pech chciał, akurat w prawe udo. Było trochę strachu, bo tata jest uczulony, ja może też, nie wiem, ale przez 10 minut trzymałem się płotu z drętwą nogą xD. I to jeszcze w pełnym słońcu, osłabiło mnie to, szczególnie psychicznie. No ale trzeba było jechać dalej. Do Gdowa spokojnym tempem, z bolącą dalej nogą jakoś szło. Przerwa na kebaba z budki bo akurat jakieś święto czy dni Gdowa? Z 40 minut zeszło po czym jechało mi się już znacznie lepiej. Odpoczynek nad rzeką w cieniu drzew pomógł znacząco. Dalej znowu Dobczyce, Myślenice i wzdłuż zakopianki do Stróży, skąd zaczął się podjazd pod przełęcz Szklarską http://www.altimetr.pl/przelecz-szklarska3.html Akurat zaczeło padać, co ułatwiało sprawę, jednak i tak szło powoli. Odzyskałem siły na zjeździe, i do Zembrzyc nie schodziłem poniżej 32 aby poprawić tempo wycieczki.
Po 18:00 w Zembrzycach mając w nogach 194 km i ponad 2km w pionie stwierdziłem, że można by tak dokręcić coś więcej. Szybka decyzja o samotnej trasie do Kalwarii. Nową drogą wzdłuż przyszłego jeziora, dlatego nie narysowałem na mapce, bo google jeszcze jej nie widzi. Przez Stryszów i Zakrzów i Bugaj pod Klasztor. Tam przerwa, montaż lampek, i powrót tą sama drogą do Zembrzyc, i dalej do domu.
Moja 13'sta dwusetka, całkiem szczęśliwa :) Druga co do długości trasa, choć jedna z łatwiejszych
Znikomy ruch na większości trasy. Tereny ładne, zamek także. Pogoda dopisała. A zmęczenie nie było jakieś wielkie, do 300 bym spokojnie mógł dobić, gdyby nie praca w poniedziałek od rana :)
Koszty wycieczki także znikome, 9 zł kebab, i 5 zł za picie i delicje.
Zjedzone: przed trasą jedna kanapka, w trasie kebab i 4 delicje :) Wypite 4,5 litra napojów słodkich i wody więc oszczędnie :)
Vmax bez szału, ale dzisiaj wiele razy było ponad 60 km/h
Wpadło 5 gmin: Gdów, Bochnia, Nowy Wiśnicz, Trzciana, Łapanów
Zdjęcia:
http://pokazywarka.pl/0m4mh0/
Zdjęciaa:
http://pokazywarka.pl/o7srff/
Wspomniałem tu o trzysetce, nakreśliłem wstępnie taką trasę, w miarę łatwą, z nowymi terenami choć większość trasy dobrze mi znana aby nie było dużo błądzenia :) https://goo.gl/maps/zg2Ef
- DST 202.60km
- Teren 5.00km
- Czas 08:34
- VAVG 23.65km/h
- VMAX 58.00km/h
- Podjazdy 1500m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Smażing-Goczałkowice
Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 1
W ciagu tygodnia praca, więc gdzieś dalej się nie da wyskoczyc, do tego doszedl jeszcze remont pokoju.
Ostatnio śpie po 5h na dobe, trochę mało, ale i tak chciało mi się dzisiaj wstać 5:40 żeby na 6:00 być w Suchej, na zbiórce z Łukaszem.
Sucha-Bielsko przyjemnie, ok. 20-22 stopnie więc idealnie. Trochę błądzenia po Bielsku aby wydostać się starą drogą na Czechowice.
Od Bielska grzeje już porządnie, 30 stopni nie znika z licznika do końca dnia
Czechowice, pózniej znów bocznymi drogami na zapore w Goczałkowicach (ładna, długa i ładne jeziorko), a dalej przez Pszczyne na Tychy. Później na Bieruń, Oświęcim i przez Polanke, Wieprz do Wadowic, i do domu.
Lampa dzisiaj była, 35-39 stopni na liczniku to norma od bielska aż do domu. Spaliło mnie dość mocno. Wrócilem po 16.
Zeszło długo ale to przez szukanie bocznych dróg, i co jakiś czas przerwy żeby się ochłodzić.
Wycieczka udana, 6 nowych gmin( w sumie 116, z czego 40 w tym roku), nowe tereny, chciało się jechać, no i 3 dwusetka tego roku, łącznie 12'sta :) Niby tak niewiele ale jednak zawsze coś :)
Można powiedzieć że dzisiaj tylko piłem, za to ponad 5 litrów wody, mirindy i pepsi. Na śniadanie nie było czasu bo termin zbiórki naglił, zjadłem 2 pączki w Czechowicach, i Big milka w Bieruniu. I tyle na całą trase. A kolacje dopiero po 20 jak "ostygłem". Nieda się jeść gdy jest tak ciepło :/
Nie dokręcałem do 200,tyle wyszło z trasy z kilkoma pomyłkami :)
Pojawiły się nowe białe plamy między zaliczonymi gminami, trzeba będzie kiedyś "zamalować" :)
Wrzuce kilka zdjęć później :)
- DST 207.75km
- Czas 08:25
- VAVG 24.68km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1880m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Po gmine z Gustavem
Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 21.06.2014 | Komentarze 4
Od czego zacząć? nie wiem, kiepski jestem w te klocki
Gustav napisał mi początkiem tygodnia że chciałby wpaść w moje okolice. W środe dogadaliśmy szczegóły przez fb, wysłałem mu proponowaną trase i umówliśmy się na piątek 8:00 w suchej.
Budząc się rano o 6:00 z zapasem czasu, słysze przez otwarte okno deszcz :/
Patrze na telefon, jest sms. myślałem że napisał że odwołane albo przełożone na poźniej ale przecież to Gustav, przygotowany na każdą pogode napisał że będzie wcześniej xD
Ciężko mi się zbierało rano, więc umówiliśmy się na 8:00 w makowie, od 7:40 czekałem przy drodze, aby trafił bez problemów. przyjechał, posilił się i pojechaliśmy. Najpierw Białka, ( tam krótki postój) i dalej juz z mikro przerwami na zdjęcia na Krowiarki.
Na krowiarkach zrobili coś strasznego, ładną polanę jaka tam od zawsze była zamienili parking, a mlodą blondynke od oscypków zamienli na taką starą purchawe od której napewno bym nic nie kupił :P
Zimny zjazd, potem już Jabłonka i długą prostą do Czarnego Dunajca, przerwa na zakupy, i kolejna prosta do Nowego targu. Miasto się korkuje, trochechodnikiem, troche między autami przejeżdzamy sprawnie do kolejnej prostej w kierunku Krościenka. Przed Krościenkiem zaczeły się hopki, mniejsze i ta jedna, większa. jadąc 3 lata temu wydawała mi się znacząco większa niż obecnie.
Doganiamy trójke sakwiarzy, jadących dookoła polski, już mieli nabite 2400 km.
Postój w krościenku na którym proponuje Sebastianowi że można by podjechać do Szczawnicy, wkońcu to kolejna gmina do kolekcji :)
Okazało się że zamiast 7 km jakie ponoć miały nas czekać, już po 2 była Szczawnica, pod tablica zrobiliśmy zdjęcie, i zawróciliśmy xD (pierwszy raz tak gmine zaliczałem)
Krościenko-Zabrzeż to ciągle zwdłuż Dunajca, ładna okolica, choć ładniej jeszcze będzie w jesieni.
Potem mozolny podjazd, ale mnie odcinało, mięśnie piekły, szło napewno nie tak jakbym sobie tego życzył. Zjazd przez Mszane juz fajnie, dalej do Rabki dość spoko, ale przed samą Skomielną znowu mnie zmogło :/. a przed Jordanowem jeszcze zaczeły się skórcze prawej nogi, najpierw łydka, ale szybko przeszło, a później czworogłowy, ktory dokuczał do końca.
W Juszczynie, 8 km przed makowem zadzowniłem do siostry (aktualnie pracuje w pizzerii) i zamówiłem dla nas zapiekanki.
Potem odstawiłem Sebastiana tylko do Tesco (rano myślałem że odstawie go znacznie dalej)
Fajny wypad, Dzięki Gustav za towarzystwo, cierpliwość, wożenie mojej kurtki.
Miało przelotnie padać, obyło się bez deszczu. a temperatura znośna calą podróż.
I dobra nauczka na przyszłość, po 3 tygodniach bez roweru, na początek coś krótszego ;P tak więc obiecuję się poprawić :) i częściej jeździć. Oby kiedyś do następnego :)
http://pokazywarka.pl/2309p6/
- DST 202.00km
- Czas 08:13
- VAVG 24.58km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 2300m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Salmopol, Wisła, Ustroń
Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 6
Plan zrodził się wczoraj, Łukasz zaproponował trase, wprowadziłem troche modyfikacji i pojechalismy.
Start o 6. 6:02 zaczeło padać, i tak padało coraz to więcej do Koconia. W deszczu szło nam powoli, 1,5 h jazdy, oczywiście ja bez kurtki itp więc przelany, od 7:30 przesiedzieliśmy w Koconiu blisko godzine na przystanku, bo pogode zapowiadali słoneczną, i po niecałej godzinie pogoda się zrobiła, słońce, błękitne niebo. Wyschłem dopiero jak wyjeżdzałem z żywca w storne lipowej. Dalej Buczkowice, na rondzie przerwa, Łukasz przerwa, a ja podskoczyłem zaliczyć gmine Wilkowice, udało się, wróciłem, i dalej na Salmopol. Słońce już grzało, przejazd przez Salmopol, zjazd do Wisły, obadanie skoczni, i dalej kierunek Ustroń. Przed Ustroniem kebab na stacji benzynowej. Potem UStroń, kierunek na Brenną, Górki Wielkie, i starą drogą do bielska. W okolicach Grzodźca podjechaęłm kawałek w przeciwnym kierunku, aby wpadła jeszcze gmina Skoczow. Prosta do Bielska, przebicie przez nieznane miasto do strzału, bez problemu. Wiatr zaczął wkońcu pomagać, a nie przeszkadzać, więc jedzie się dobrze. Dalej przez Czaniec, Andrychów, na Wadowice, gdzie przerwa na rynku, pompuje koło bo miękie :/ Z Wadowic dało popalić do domu, nogi świeże, wszystko było by dobrze, ale od 2 dni mnie gardło boli, tak że ciężko było śline przełknąć, a do tego dawno nie siedziałem tak długo na tym wąskim siodełku, i cała trasa od Wadowic do domu na stojąco, czyli 30 km :D
Fajnie było, deszcz i przelane ubranie dokuczyło na początku, ale reszta wycieczki wynagrodziła to :)
200 w maju, i do tego 8 nowych gmin: wilkowice, ustroń, brenna, skoczów, jasienica, jaworze, bielsko biała, kozy czyli teraz amm ich 103.
Pierwsze 200 w tym roku, i 10 w życiu, niby nic, a cieszy :)
Zdjęcia z trasy i mapka
http://pokazywarka.pl/d8x2rs/
- DST 213.60km
- Czas 08:54
- VAVG 24.00km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 2400m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Głodówka-Zakopane
Piątek, 30 sierpnia 2013 · dodano: 30.08.2013 | Komentarze 6
Zaczne od tego, że trasa miała byc wczoraj, ale jak widziałem co jest za oknem, to przełożyłem sobie wolne na dzisiaj, i nie żałuje :)
Wstałem o 6, i po 20 minutach ruszyłem przed siebie. Na początek jedna większa hopka, czyli Krowiarki. Na Krowiarkach zimno, pełno wody w powietrzu więc uciekam. Zjazd jeszcze gorszy, to że zimno, pomimo kurtki to raz, ale drogowcy ściągli 2km asfaltu i zostawili taką tarke że powyzej 6 km/h nie da sie jechać :/.
Dalej Jabłonka, Czarny Dunajec, Nowy Targ. Duzo prostych, korzystny wiatr, więc się płynie :D
W Nowym Targu odbijam na Łysą Polane, i zaczyna się kolejny podjazd. Początkowo łagodnie, jak przez Zawoje, później stromo. W Bukowinie kupuje ciasteczka, zreszta bardzo dobre, połowe zjadam, połowe przyklejam do mostka :)
Sam podjazd idzie dośc ciężko, długi, stromy momentami, słońce zaczyna przygrzewać, no ale wkońcu na szczycie, czyli w okolicach polany Głodówki, czyli byłem na mniej wiecej 1170 metrów. Dość chwile tam spędziłem, ogladalem widoki, a póxniej zjazd kawałekw kierunku Łysej Polany, i odbicie w prawo na Zakopane.
Droga do Zakopanego taka jak lubie, las, mały ruch, dobry asfalt.
W zakopcu jem zapiekanke, i zbieram się do domu. Podjazd pod Koscielisko za bikerką i bikerem. Przed doliną kościeliską zaczyna padać :/. Są dwa wyjścia, albo przeczekać, albo spróbować uciec. Wybrałem ucieczke, do Czarnego Dunajca średnia ponad 30 aleprzynajmniej jestem suchy :)
Od CZarnego Dunajca aż pod właściwy podjazd na Krowiarki wiatr prosto w twarz, porywy dość mocne, zaczęła trasa dokuczać, nie lubie pod wiatr :P. Jakoś poszlo, zaczynam ostatni 4 km podjazdu na Krowiarki, a tu niespodzianka, drogowcy połozyli pierwszą warstwe asfaltu, nierówny, zatopione ostre kamyczki, ale i tak znacznie lepiej niż rano. Asfalt tak świezy że z początku jeszcze cieply, a na calej dlugości lepki :/
Na krowiarkach dosłownie moment, i dalej już zjazd bezpośrednio do domu. w domu ok 17:30.
Podsumowując, wypad średnio udany. Wolne wykorzystane calkiem dobrze, tylko że pogoda była dziwna, raz slońce, raz zimno, i tak kilka razy musiałem ubierać/ściagać kurtke. Trasa bardzo ładna, mówie o odcinku od Nowego Targu do Zakopca, reszta też ujdzie. Wypad samemu, pod koniec już się trochę nudziło. Tempo dobre. Odczucia po jeździe? podobnie jak ostatnio, trochę boli tyłek od siodła, a trochę barki, a nogi nawet nie :). Nie przewiduje więcej dwusetek w tym roku, ale ta też jeszcze niedawno była nieprzewidziana :)
Zdjęcia
Zdjęcia
- DST 240.10km
- Czas 09:31
- VAVG 25.23km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 2600m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
A miało być tak pięknie....
Piątek, 9 sierpnia 2013 · dodano: 09.08.2013 | Komentarze 26
To był długi dzień, ale od początku.
Łukasz zaproponował mi dwusetke, bo sam chciał wkońcu przekroczyć tą magiczną bariere. Wolne miałem mieć wczoraj, jednak udało się przełożyć na dzisiaj.
Wstałem 5:40, szybka zbiórka i o 6 jestem w Makowie i jedziemy w trase.
Trasa mało skomplikowana. Białka, Skawica, Zawoja, Krowiarki. Tempo wolne od samego początku (na szczęscie nie z mojej winy :) )
Dalej zjazd do Jabłonki, Ciągnąca się wiecznośc prosta do Czarnego Dunajca, gdzie wyjątkowo dużo ciężarowek i tirów, i co ciekawe, wszystkie białe. Od Czarnego Dunajca do Kościeliska minimalnie, ale ciągle w górę, tu Łukasz zaczął odstawać jeszcze bardziej, ale czekałem, bo to wkońcu jego dzień i jego trasa :)
Zjazd do Zakopca, i zgodnie z planem kierujemy się pod skocznie. Duża Krokiew wieje nudą, za to na małej szkolą się młodziki z rumunii, ale było tez słychać polskie głosy.
Po przerwie ja jestem świeży, a Łukasz dostał skurczy, i mówi że idzie na pociag :/. Noga nie przestaje go boleć więc zaprowadziłem go na dworzec, czekamy 15 minut w kolejce po bliet dla niego. Kazał mi jechać ale jeszcze zostałem, i stwierdził że spróbuje jechać dalej. Co ciekawe, pod Kościelisko z Zakopanego jedzie dobrym tempem, później po ochłodzeniu się (bo temp bardzo wysoka, z 30 st) w potokach przy Dolinie Kościeliskiej i Dolinie Chochołowskiej jedzie się znacznie lepiej i mamy dobre tempo. Do Czarnego Dunajca ja kręce ok 30 km/h, on troche wolniej.
Przed Czarnym Dunajcem łapią nas pierwsze krople deszczu, który ciągnie się do końca wycieczki. Prosta do Jabłonki z wiatrem z boku, ale idzie gładko, aż dziwne. Zubrzyca to już coraz większe opady, i coraz dłuzsze okresy czekania.
Prawdziwy deszcz łapie nas na podjeździe pod Krowiarki. Leje całkiem porządnie, mnie oczywiście przemoczyło, a farciarz miał pelerynke. Asekuracyjny zjazd do Zawoi, dalej Do Makowa, gdzie stwierdzam że mam dopiero lekko ponad 190 km i jestem w pełni sił :)
Jade więc z nim dalej, na pagórku w Makowie oglądam się w tył, widzę 4 kolarzy teamu LKT Team Brandenburg, mówili po niemiecku, Żegnam się z Łukaszem, i w bardzo mocnej ekipie jadę aż do Tarnawy Dolnej. Każdy z kolarzy na pięknych, drogich maszynach, z wysokim stożkiem, pomiarami mocy itp, widać że PRO.
Odcinek od pagórka do Tarnawy z prędkością 45-50 km/h cały czas. PRO zatrzymują się przy początku zbiornika, ja jade dalej na Śleszowice. Wchodzę do sklepu, akurat przyjechali, więc włączam się za nimi znowu, ale mi uciekają zachwilę, Po chwili pojawiają się kolejni, i kolejni, a to przez jutrzejszy wyścig w Suchej Beskidzkiej. Maszyny mają super, S-worksy, Cannondale, Fondriesty, miło popatrzeć :)
Wtaczam się na ponad 500 m.n.p.m. zjeżdzam do Kukowa, i już szybko do domu przez Suchą i Maków. Wuchej jeszcze grupka 12-15 kolarzy różnych ekip
W domu po 18, po 12 godzinach wycieczki, z czego tylko 9:31 jazdy
Ogólnie wypad średni. Miało być tak pięknie, słonecznie, a przez ponad 110 km jechałem w deszczu. Przy okazji poprawiłem swój rekord, a myślałem że po tripie z Wisłą tego nie zrobie prędko :) Łukasz też poprawił, na 212 :)
Z bolących części, to trochę obręcze barkowe, a tak to tylko dupa. nogi ok.
Przez deszcz wypite stosunkowo mało, 1,5l wody i 3l pepsi.
Zdjęcia kiepskiej jakości. Pierwsze to widok po przebudzeniu się, reszta to już z trasy, pokolei.
Zdjęcia
Zdjęcia
- DST 231.20km
- Czas 09:24
- VAVG 24.60km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 2200m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Wisła-mały rekordzik
Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 13
Zacznę od tego, że ta trasa miała mieć miejsce wczoraj, ale tak wyszło, że była dopiero dzisiaj.
Budzik na 6 rano. wstać się nie chce, ale wolna niedziela to spać nie wypada cały dzień, więc jade!
O 6:20 wyruszyłem w droge. Najpierw Maków, Sucha, Stryszawa, było mega zimno, tylko 6*C a ja w krótkim rękawku. W Lachowicach zaczeło robić się już cieplej, przyjemniej. Podjazd przez LAchoiwce poszedł gładko, jak zwykle, bez zatrzymania, i dalej długi zjazd przez Przyborów do Jeleśni. Na zjeździe nie szalałem, bo wiedziałem co przedemną :(
Z Jeleśni do Żywca droga super, ciągle lekko w dół, poszło sprawnie. Przez Żywiec przejeżdzam zaraz po 8:00. ruch znikomy. Odbijam na Leśną, później Lipową, i kieruje się na rondo w Buczkowicach.
W Szczyrku uzupełniam płyny, zjadam 2 batoniki i ruszam w górę. Podjazd poszedł średnio. Czas wyjazdu od wyciagu na szczyt 22 min + 4 postoje po 0,5-1 min na picie i wzięcie oddechu. Udało się wyprzedzić jednego kolarza. Na szczycie pare kolarzy, dużo osób, wsumie to tłok, więc się zmywam. Zjazd do Wisły- bajka. Dalej przejeżdam obok skoczni, bez zatrzymania, bo w planach jest postój przy niej w drodze powrotnej. Zjeżdzam niżej, aż do ronda, skręcam w lewo i kieruję się na Istebną. 4km przed Kubalonką włączają się jakieś 300 metrów przedemną 2 osoby, które doganiam, i wspolnie z nimi (discovery team :)) szybkim tempem wjeżdzam na Kubalonke, po drodze mijając jednego bikera. Na Kubalonce jestem ok 11:10. odbijam zgodnie z planem na Zameczek Prezydenta( nie zrobił na mnie takiego wrażenia na żywo jak go większosć postrzega), zjeżdzam ostro w dół, robie jedną fotke, i zmywam się pod skocznie.
Pod skocznią przebywam, moze jakieś 8-10 min. i jade atakować Salmopol drugi raz dzisiaj :)
Ochłodziłem się w międzyczasie w rzece. Ten podjazd poszedł mi zdecydowanie najgorzej, wlaściwego podjazdu jest może 5,5 km, a robię to na 7-8 razy, bo ciepło strasznie dokucza, wkońcu jest ok 12:00 czyli najgorszy upał :/
Na Salmopolu ruch już mniejszy, znowu cykam fotki pamiątkowe, i odżywam na zjeździe. W Szczyrku szukam czegokoliwek do jedzenia, udaje się znaleźć zapiekanki na "rynku". Czekam na jedną zapiekanke chyba z 15 min, a potem podają mi coś tak małego.... ale przynajmniej była dobra :P. Konsumując zapiekane postanawiam że jade prosto na zapore w Tresnej, i poźniej już prosto do domu.
Pierwsza część planu się powiodła, przez Łodygowice i Zarzecze dojechałem na zapore, ludzi multum, wszędzie. Dzwonie do domu, powedzieć ze będe do 2h, jednak rodzice mówią mi że poszli do doliny Chochołowskiej, więc zmienam plany :)
Wzdłuż jeziora międzybrodzkiego na Zapore w Porąbce, Dalej Porąbka, Czaniec. Później już tylko Andrychów, gdzie liczyłem na jakąś zapiekanke, ale nie widziałem nic ciekawego:/.
Do Wadowic krajówką, szybko, między 30-40 km/h cały czas. W Wadowicach jakieś wydarzenie, masa ludzi, nie idzie przejechać. więc znowu się ulatniam. Na wyjeździe z Wadowic kupuje 3 banany, ktore konsumuję 100 metrów dalej i ruszam prosto do domu. Podjazd pod zapore trochę pomęczył (dupa zaczeła odczuwać twarde siodełko :P). Dalej już lepiej. W Suchej pokręciłem po lokalnych drogach, żeby nabić dodatkowe pare km, żeby stykło do rekordu i wróciłem przez Maków do domu.
CZas brutto: 11:18
Ogólnie było super, bardzo ciekawa trasa, dość dużo podjazdów. Pogoda bardzo dobra, może tylko za ciepło.
Wycieczke najbardziej odczuwa tyłek, a tak to nic pozatym mi nie jest :) Nogi nie bolą, ręce nie odpadają, kark tylko trochę się przypiekł :) Rekord lekko poprawiony, więc się ciesze :)
Parę fotek z dzisiejszej trasy:
Zdjęcia
Zdjęcia
- DST 224.00km
- Czas 09:30
- VAVG 23.58km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Babia-Zakopane Edit
Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 15.06.2013 | Komentarze 14
Wpis będzie długi, bo jest o czym pisać :)
Pomysł powstał dawno temu. k4r3l zorganizował, i tak grupka miała spotkać się o 7 na rondzie w żywcu. Zgodnie z planem miałem dołączyć do grupki w Jeleśni, jadąc wcześniej przez Suchą, Lachowice, Koszarawe. O 7 dostałem tel od "ogranizatora" że wyjadą za 5 minut, więc podjechałem kawałek w kierunku Żywca. Po paru kilometrach ujrzałem nadciągający z przeciwka "pociąg". Chłopaki gnali jak szaleni :D. Pierwsza grupka szybko, kolejna grupka pare chwilę później. Rozpoznałem w nich twarze tylko Kuby (Jakubiszon) i Janusza. Bez organizatora? Kuba (k4r3l) jechał razem z Funiem obstawiając tyły, bo czekali na Daniela. Założenie wycieczki "turystycznej" chyba nie wyszło z początku, bo w kierunku Korbielowa jechaliśmy 27-29 km/h. Później im bardziej pod góre tym wolniej. W międzyczasie dogonił nas Daniel, wyprzedził nas jakbyśmy stali :D i chyba chciał "na raz" zaatakować przełęcz Glinne. Jednak jak mała ucieczka zjechał do sklepu. W sklepie uzupełnienie żywności, grupowa fotka, i dalej na przełęćz. Przełęcz dość długi kawałek jechałem z jakubiszonem, jednak 400 metrów przed szczytem musiałem wziąć oddech i łyk wody. Na szczycie chwila przerwy, na reszte grupy. Później mocny zjazd na Słowacje. Prędkości dość duże, jak to na zjeździe. jechało się dobrze. Kierowcy na Słowacji jacyś nerwowi, trąbili ale jakoś mi to latało. Za to traktorzysta był wyjątkowo pokojowo nastawiony :). Dojechaliśmy do Zubrohlavy, krótki postój poczekać na resztę i znowu w drogę. Teraz po płaskiej drodze, aż do mostu w miejscowości Namestovo. Prędkość jazdy super ale nie na dwustetce czy jak niektórzy 300+/400+. Przed mostem prędkość dochodziła do 37-38 km/h i tak zgubiliśmy Dominika i Kube (k4r3l). Czekaliśmy na moście, ale poźniej zdecydowali przenieść się na zapore. Tam dłuższy postój. Przyjechali wraz z Funiem. Po "przypomnieniu" przez Funia jaki był charakter wycieczki, peleton zaczął się rwać. Część ekipy "poszła" do przodu, reszta spokojniej jechała swoje. Do granicy pagórki, ale za to świetne widoki. Wjeżdzamy do Polski, po chwili zatrzymujemy się w sklepie na uzupełnienie płynów. W sklepie zostaje jeden z uczestników, Waldek, bo jedzie "tylko" do Zakopca. Jedziemy dalej do Zakopca, dwa sklepy dalej zgarniamy Funia i Majorus'a. Przez Kościelisko do Zakopca, przez miasto szybko. Zatrzymujemy się na wejściu na Krupówki, i spotykamy urwaną na Słowacji grupkę. W zakopcu obiad, po obiedzie Janusz prowadzi nas na Gubałówke, z początku fajnie, humory dopisują, ale ostatnie 1,5 km to męka. Częściowo podjeżdzam, dalej decyzja że prowadze. Razem ze mną Koval i Piofci. W sumie podjazd nie najgorszy, tylko że strasznie na nim gorąco. Dalej już wspólna fotka na Gubałówce i zjazd do Zębu. Droga fatalna, wielkie dziury, tony piasku. Przerwa na zakupy i później przez Nowe Bystre i Ratułów do Czarnego Dunajca. Jedna hopka po drodze. na tym odcinku sobie pogadaliśmy z Januszem :) spoko facet jak wszyscy dzisiaj. Od Czarnego Dunajca do Jabłonki droga prosta, aż nudna, przez samą Jabłonką redukuje na hopce, zmieniam na małą tarcze i spada mi łańcuch, przez co gubię całą grupę :/. Dalej jazda samotna, ale w Zubrzycy górnej większa częśc ekipy siedzi przy sklepie i czeka na mnie. Pora ruszać podbijać Krowiarki. Zostało nas tylko 9. podczas podjazdu podzieliśmy się na dwie grupki. Mocniejsza pojechała na przód, a ja, Janusz507, Piofci i Kovval rekreacyjnie sobie podjeżdaliśmy. Na Krowiarkach krótko, zjechaliśmy do źródełka, i przyszła pora na zjazd. Na zjeździe uciekli mi wszyscy, bo przyznam że na górskim bym szalał, a na szosie troche strach na tych dziurach. Na żjeździe odzyskałem siły, i jechałem tak jak zwykle przez Zawoje. Nie chciałem aby grupa uciekła mi i pojechała na Przysłop bez pożegniania, podziękowania z mojej strony. Więc jade tak jak zwykle, wyprzedziłem ich, i kręciłem dalej aż do skrętu na przysłop. Po paru sekundach zjawili się.Krótkie pożegnianie, bo ekipa się spieszyła, a ja byłem prawie w domu. Miło było poznac takich ludzi, pasjonatów dwóch kółek, wyluzowanych, normalnych. Pojechali na przysłop, i dalej na żywiec, a ja już z górki przez skawice i białke. Do domu jeszcze kilometr pod górke, ale nawet poszło dobrze i to koniec trasy.
Licznik po powrocie pokazywał 124,95 km, bo zaczął działac dopiero w Lachowicach, i zepsuł się po drodze. Ale licząc na necie wyszło ok 224 km. Swojego czasu jazdy nie znam, ale to mało istotne. Czas brutto 12:51 h. Po powrocie do domu jeszcze byłem godzine w pracy, nie było to zaplanowane, ale tak wypadło.
Trasa super, ekipa zacna, fajnie się jechało, gdyby tylko słońce sobie trochę odpuściło, to było by lepiej, bo normalnie się przegrzewałem :/. Wypad jak najbardziej udany. Poznałem BS wymiataczy, ludzi lubiących kręcić. Miła atmosfera i dobry humor nikogo nie opuszczał :D. Sorry że spowalniałem momentami, ta temperatura to nie dla mnie :)
Chłopaki, Dzięki jeszcze raz za jazde!
FOTKI:
Zdjęcia
Zdjęcia
Fotki są zbiorem fotek od pozostałych uczesników wyprawy. Uaktualnię po dodaniu fotek przez reszte osób. Nie są to też wszystkie fotki. Nie są też ułożone chronologicznie, może później się w to pobawię, ale kto był to wie gdzie robione i kto na nich jest :) a jeśli nie był, to niech żałuje. Jeżeli ktoś miałby coś przeciwko umieszczaniu jego zdjęć, to usunę :)
- DST 203.31km
- Czas 07:42
- VAVG 26.40km/h
- VMAX 63.40km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 2100m
- Sprzęt Oxygen
- Aktywność Jazda na rowerze
Zakopane :)
Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 3
Pomysl na zakopane był już dawno, ale dopiero dzisiaj się wybrałem, start o 8:10, początek zniechęcający, cięzko mi się podjeźdzało na krowiarki, ale potem juz coraz lepiej, jabłonka, czarny dunajec, chochołów, kościelisko i wkoncu zakopane. w zakopcu pod skocznie, tam kupiłem zapiekanke i posiedziałem pół godziny. powrót żeby się nie powtarzac z trasą to drogą krajową do nowego targu, ruch dośc mały jak na tą droge więc poszło nieźle. z nowego targu do czarnego dunajca i do jabłonki, i cały ten odcinek z nowego targu do jabłonki pod wiatr, najgorszy etap dzisiaj, w jabłonce na stacji paliwowej chłodziłem się ok 20 min bo się przegrzewałem, a z jabłonki to już tylko odzina na krowiarki i 50 min do domu. Trasa niieskomplikowana, ale dośc wymagająca, szczególnie przez słońce które dzisiaj mocno grzało, efekt- spalone ręce, koloru ketchupu. Wrażenia z jazdy dość dobre, nie boli nic, dobrze się czuje, było by troszke szybciej tylko od początku mi nie wchodziła najmniejsza zębatka z tyłu, i tam gdzie można było by jeszcze podciągnąc, nie mogłem już szybciej kręcić. Pierwsza dwusetka w tym roku, pewnie nie ostatnia. Rowerzystów dzisiaj multum, na krowiarki podjeźdzałem z gościem z Łodzi, był w zawoi na zawodach, po dordze 3 grupki po 20-30 osób, a tak to mnóstwo pojedyńczych osób, po dwóch, albo trzech. 90 % z nich odmachiwało na pozdrowienie, tylko niektózy z tych większych grup żadnej odpowiedzi.