Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tlenek z miasteczka Grzechynia k/ Maków Podhalański. Mam przejechane 19304.49 kilometrów w tym 216.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.77 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 176459 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tlenek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

250

Dystans całkowity:639.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:34
Średnia prędkość:25.00 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:5979 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:319.57 km i 12h 47m
Więcej statystyk
  • DST 375.00km
  • Czas 15:13
  • VAVG 24.64km/h
  • VMAX 70.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 4000m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życiówka do Krynicy i okolicznych gmin

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 3

Dom-Maków-Sucha-Maków-Jordanów-Mszana Dolna-Kasina Wielka-Limanowa-Przyszowa-Stary Sącz-Piwniczna Zdrój-Muszyna-KRYNICA ZDRÓJ-Nowy Sącz-Librantowa-Siedlce-Sienna-Gródek nad Dunajcem-Witowice Dolne-Kąty-Dobrociesz-Krosna-Laskowa-Żegocina-Łąkta Górna i Dolna-Gdów-Dobczyce-Myślenice-Sułkowice-Zembrzyce-Sucha-Maków-Grzechynia-Dom.

Rekordy:
Moja najdłuższa trasa, 375km, czyli rekord pobity o 111km :)
Najdłuższy czas jazdy, i ogólnie na rowerze przy jednorazowym wypadzie
Przewyższenia na trasie także rekordowe, około 4000m to już jest coś :)
Wpadło mi przy okazji 15 gmin 

Towarzystwo:
Gustav- gość od długich dystansów i.............. nalepek "bikestats"
K4r3l- specjalista od metrów w pionie i.......... Jaworzyny 

Trasa: 
Zaplanowana w najmniejszych szczegółach przez Sebastiana w celu zbierania gmin, korygowana na bieżąco przez Kubę z powodu kilku przeoczeń znaków/skrętów :)
Zdecydowanie najcięższa trasa jaką jechałem, jednak warta wysiłku :)
Śmiało mogę stwierdzić, że także najpiękniejsza.

Widoki:
Majstersztyk :)
DK28 w sobotni poranek przywitała nas pięknymi widokami, a dalej było już tylko lepiej. Szczególne walory estetyczne na drodze z Starego Sącza, przez Rytro, Piwniczną, a potem wzdłuż granicy oraz Popradu do Muszyny. 
Krynica i Nowy Sącz to zgiełk ludzi i samochodów, jednak już okolice Librantowej i dalsze etapy to znowu powrót przyrody, zieleni i "hopek". 
Jezioro Rożnowskie także uraczyło nas genialnymi widokami 

"Sztajfy":
Oj, było tego dzisiaj trochę :)
Mniejsze, większe, długie ale płaskie, oraz te pionowe ścianki, wyrywające bloki z butów, szczególnie ta przed Dobrocieszem, gdzie z racji zmęczenia, małej tarczy 39z, oraz wizji długiej i mocno pagórkowatej drogi do domu wolałem butować :)

Pogoda:
9,5/10. 
Może rano troszkę zimno. 5*C. Jednak szybko zrobiło się optymalnie, cały dzień dobra temp. do jazdy, brak ostrego słońca także pomagał a zanim zrobiło się z powrotem zimno, byłem już w domu.

"Wyngle" i inne takie:
Tutaj także rekordowo, nigdy w trasie tyle nie zjadłem. 
Obiad który poprawił mi morale, ciastka, ciasteczka, banany, słodkie napoje, kanapki. Przez co wyjazd rekordowy także pod względem kosztów, choć po podliczeniu, okazało się że wydałem nie całe 46 zł. Samochodem bym za tyle nie przejechał :)

Pszczółka :)
Druga dłuższa trasa w tym roku, i znowu ukąszenie. Tym razem w ..........język :v
Przed Starym Sączem, jadąc boczną drogą między polami wpadła mi do ust i ukąsiła. 
Ponieważ tata jest uczulony, a ja ostatnio odczuwałem mocny ból, to kiepsko to widziałem. 
Skończyło się na małej kroście na języku, oraz całkowitą utratą czucia języka mniej więcej do Nowego Sącza. 
Dziwne uczucie, jedziesz, nie czujesz języka, musisz pilnować żeby nie odgryźć :D

Etap1: Rozgrzewka
Czyli wyjazd przed ekipę do Suchej i oczekiwanie na nich na moście. Spokojna jazda nocą w minimalnym ruchu
Etap2: Sucha-Limanowa
Na tym odcinku było dużo przerw, postojów. A to za zimno, a to za ciepło, a to woda, gmina, coś ubrać, coś zdjąć, no nie szło. Dalej się bardziej rozkręciliśmy :)
Etap3: Limanowa-Stary Sącz
Trochę się gubiliśmy, jednak prawie cały czas już kręciliśmy. Mnie ukąsiła pszczoła, Kuba zgubił się nam na ścieżce rowerowej a Sebastian zbierał kolejne gminy.
Etap4: Stary Sącz-Krynica.
Dużo kręcenia, dużo gadania, dużo focenia. Kilometry ubywały, a my napawaliśmy się okolicznymi widokami na piękny Beskid Sądecki. 
W Krynicy najdłuższy postój, na obiad. Bardziej niż uzupełnieniem wartości odżywczych, było to uzupełnienie morale. 
Podczas postoju przeszedł mi ból kolan z wcześniejszych kilometrów.
Etap5: Krynica-Nowy Sącz
Po długim podjeździe i wlepieniu naklejki na znak "Krynica-Zdrój" czekał nas bardzo przyjemny zjazd.
Początkowo 50-60 km/h, a po wypłaszczeniu towarzysze trzymali mocne tempo 35-40do samego Sącza.
Sącz przywitał nas jak każde duże miasto rowerzystów :/ 2/3 obwodnicy możecie sobie jechać rowerem, a na resztę przesiądźcie się do taxi bo zaczyna się zakaz, a alternatywy brak.
Etap6: Nowy Sącz-Witowice Dolne
Tutaj zamulam. Narzekam, hopki, sztajfy, itd. Jakoś się dotaczam nad jezioro. Bardzo ładne jezioro, które w dość znacznym stopniu okrążyliśmy. 
Etap7: Witowice Dolne-Żegocina
Początek płaski, a po odbiciu na Drużków kolejne hopki, jeszcze większe. Zapowiada się ciekawie. Kolana z powrotem zaczynają odczuwać trudy podróży, a do domu jeszcze daleko. Po małej pomyłce trasy, i wylądowaniu w Laskowej moje morale osiągają dno. Jednak kompani decydują jechać na Żegocinę, po mozolnej wspinaczce i szybkim zjeździ lądujemy pod sklepem. Słodycze już nie wchodzą, wchodzi chleb z serem żółtym. Morale od razu w górę. Zrobiło się w międzyczasie ciemno. 
Etap8: Żegocina-Myślenice
Po tych kanapkach to była moc :D
Kilometry ubywały szybko. Gdów, zaraz po nim Dobczyce. Dalej jedna mniejsza hopka, druga większa, i ta trzecia, konkretna. Za to po wyjeździe na szczyt, czekał już tylko zjazd do Myślenic. Wbijamy na BP, spędzamy tam dość chwilę, jest po 23, a ja myślałem, że o 22 to będe w domu :) 
Etap9: Myślenice-Sułkowice
Ostatnie wspólne kilometry. Ale mi się nie chciało :D a podjazd ciągnął się niezłe parę kilometrów. Na szczęście potem zjazd do Sułkowic gdzie się rozstaliśmy. Dzięki!
Etap10 Sułkowice-Dom
Na początek czekał mnie kolejny tego dnia podjazd. Na świeżaka to nic, jednak mając już dawno w nogach więcej niż mój dotychczasowy rekord, zamulałem. Podjechałem na raz, ale powoli. Na szczycie pozbyłem się buffa, i okularów, aby sie roobudzić, i do domu gnałem w całych sił. Powód? Wyłączone latarnie+ festyn w Budzowie, co wiąże się z pijanymi pieszymi a pewnie i kierowcami :/ Mijające auta także nie jechały przepisowych 60-70 km/h
Przyjechałem do Grzechynii, przekręciłem jeszcze przez wioskę, aby dobić trochę km, no i wyszło co wyszło :) Styknie 

Wrzucam co mam swojego, na edycję przyjdzie czas :)
http://pokazywarka.pl/2ekepb/


Kategoria 250


  • DST 264.15km
  • Czas 10:21
  • VAVG 25.52km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Podjazdy 1979m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie ma TdT, jest Szczawnica

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 6

Wycieczka planowana od 2 tygodni. Miała przebiegać trasą: Krowiarki,Jablonka, Chochołów, dalej przez Słowację, u podnóża Tatr, powrót przez Łysą Polane do Zakopca.
Zakładaliśmy z Łukaszem start o 3:00 z Makowa. 
Dobiega 3:00, ale pada, więc przekładamy o 30 minut. ale nie mogąc się doczekać startu o 3:20 spotykamy się w Makowie.
Po 2 minutach zaczyna padać :/ Drogi mokre z wcześniejszych opadów, no ale nic, jedziemy. 
Deszcz, mniejszy lub większy towarzyszył prawie do Krowiarek na których byliśmy o 5:00.
Powolny zjazd, dużo wody to chlapie po wszystkim, kurtka tylko minimalnie chroni przed podrywającą się z ziemi wody. W efekcie czego prawie cali przelani kierujemy się na Chochołów. Wiatr miał pomagać, a wieje z boku, a od Czarnego Dunajca ostro w twarz. 
Docieramy do Czarnego Dunajca, zziębnięci, zakupy w sklepie i rozkmina, co zrobić? Koło sklepu była mapa obejmująca duży obszar, aż do Krościenka, gdzie miałem kiedyś zabrać Łukasza. Zmieniamy plany, nowy cel-Krościenko.
W okolicach Nowego Targu już lepiej,sucho, słońce wyszło z za chmur. DoKrościenka dojeżdzamy szybko. Od razu atak na Szczawnice, przejeżdzamy całą miejscowość, do samej góry a potem zjazd w kierunku Łącka.
W miejscowości Zabrzeż, zatrzymujemy się na coś do jedzenia, Jest coś koło 11:00, a w nogach 170 km :D
Zaraz po zjedzeniu, zaczyna lać, podjazd przez Kamienice i Szczawe znowu w większym lub mniejszym deszczu. Natomiast zjazd do Mszany początkowo suchy, kawałek dalej ostry deszcz, a sama Mszana sucha.
Potem przez Rabke, Skomielną, Jordanów, odbicie na Bystrą, potem Osielec, Juszczyn, Maków.
Odprowadzilem Łukasza pod dom w Zembrzycach i wróciłem do domu, jakoś po 17. końcówka wolniejsza była, więcej postojów.
Myślałem jeszcze się przebrać w suche spodenki i jechać jeszcze na Zawoje, ale zatrzymały mnie domowe obowiązki, a było by 300 :P
Nogi nie bolą, wszystko ok, tylko dupa trochę się pomęczyła, do rana przejdzie :P
Czy żałuje zmiany planów? i tak i nie. Całości wokół tatr byśmy pewnie nie zdążyli, a wracać pociągiem trochę głupio. I tak wyszła dobra trasa, z widokami, nie za dużym ruchem, a Tatry, zostawie sobie jak noga będzie mocniejsza, i będzie ktoś jeszcze chętny do jazdy :) 
Nowa życiówka mi wyszła, fotki mam jakieś, ale to za kilka dni, nie mogę telefonu podpiąć, bo bateria musi się sformatować  bez uprzedniego ładowania jej.


Kategoria 250